Inteligencja nie zawsze idzie w parze z mądrością. Obserwując różne dziedziny życia, stwierdzamy przede wszystkim ogromny deficyt tej ostatniej. Otóż umysłowość Zsolta jest klasycznym przykładem idealnej harmonii między obydwiema cechami. W każdej rozmowie z moim Kolegą i Przyjacielem, nawet na całkiem „błahe” tematy, zastanawiałem się w pewnej chwili, czy mam do czynienia po prostu z archeologiem, czy też raczej filozofem i mędrcem. W Jego umyśle dokonywała się jakaś błyskawiczna synteza, która łączyła rzeczy ważne, odrzucając banał, głupotę, hipokryzję, gadulstwo itp. Trudno było oprzeć się wrażeniu, że, unikając patosu, Zsolt wypowiadał się jednak niemal sentencjonalnie.
Pod względem formy, ale i meritum, jego zdania przypominały mi japońskie haiku. Nie można wykluczyć, że tę prostotę i trafność wyrazu stymulowała Jego funkcja tłumacza, jako że przekładał na francuski wiele prac naukowych swoich Kolegów. Nikt z nas nie znał tego języka, a szczególnie jego idiomatyki, tak dobrze jak absolwent francuskiego gimnazjum.
Jego inteligencja znajdywała szczególnie dosadny wyraz w poczuciu humoru, jakkolwiek Zsolt nie był aż tak sarkastyczny jak Jego nieodłączny Kompanion, przedwcześnie zmarły dr Marek Marciniak. Wybitną umysłowość Kissa cenił też bardzo wysoko nasz Mistrz, profesor Kazimierz Michałowski.
Gdy zabrakło i Profesora i Marka, przypadło mi dzielić z Zsoltem funkcję kierownika Zakładu Archeologii Śródziemnomorskiej (obecnie Instytutu Kultur Śródziemnomorskich i Orientalnych PAN). A były to czasy szczególnie trudne, kiedy władze Akademii wpadły na pomysł likwidacji małych placówek naukowych. Nie natychmiast, wszakże, ale metodą „zagładzania”, polegającą na tym, że całymi latami nie było nas stać na zatrudnianie młodych, wybitnie zdolnych badaczy. Gdy rozwój sytuacji zmierzał coraz szybszymi krokami w kierunku unicestwienia placówki cieszącej się wielkim uznaniem w archeologii międzynarodowej, szukając ostatniej deski ratunku, trafiliśmy we dwóch (dzięki protekcji) do gmachu będącego dziś siedzibą Giełdy, paradoksalnie tuż obok Muzeum Narodowego w Warszawie. Tam była „wyrocznia”. Profesor Uniwersytetu, który we władzach Komitetu Centralnego PZPR był odpowiedzialny za naukę, przyjął nas, drżących, na maksymalnym luzie. Znał tę sytuację na wylot. Żywot naszej instytucji został przedłużony, ale do dziś ponosimy konsekwencje pokoleniowej luki kadrowej, jaka wymuszona została pomysłami ówczesnej polityki. Zsolt towarzyszył mi w tych bojach wiernie i lojalnie.
Życiorys Zsolta Kissa mógłby zastąpić podręcznik szkolny do historii Europy w XX wieku n.e. Myślę, że jego opowieści pobudziłyby więcej zrozumienia przeszłości i pozwoliłyby wyciągnąć bardziej dalekowzroczne wnioski dotyczące teraźniejszości. Może szersze kręgi społeczeństwa zrozumiałyby, jak to czynili starożytni Egipcjanie, że między kolorami białym i czarnym istnieje jeszcze kilka innych, i to z wieloma odcieniami, a każda harmonijna całość składa się przynajmniej z dwu antytetycznie skomponowanych elementów.
Zsolcie, pozostaniesz naszym Nauczycielem.
Karol Myśliwiec